„Dzieci z Hamamatsu” Ka Mochi. Recenzja książki
Cóż to jest za książka! Po przeczytaniu jej poczułam się, jak po otwarciu okna po burzy i nabraniu do płuc świeżego powietrza. Skąd ja dopiero co wróciłam? Z Japonii? Z krainy magicznej codzienności, gdzie zapach jedzenia miesza się z oddechem duchów, a płatki śniegu z płatkami sakury?
Zdecydowanie za mało się o tej książce mówi, przynajmniej jak do tej pory, a już naprawdę niewielu blogerów wzięło się za jej recenzję. A wielka szkoda, bo takich udanych debiutów w Polsce jak „Dzieci z Hamamatsu” nie jest wiele.
Autorka
Przyznaję, że po przeczytaniu imienia i nazwiska autorki, całkowicie nie spodziewałam się znaleźć tu polskiego wątku i musiałam w Google poszperać, by posklejać sobie ogólny obraz z kawałków. (Nic nie zdradzam, googlujcie sami ?). Napiszę Wam jedynie, że Ka Mochi jest również ilustratorką „Dzieci z Hamamatsu”, a jej prace były wystawiane chociażby w Tokio. Twórczość autorki możecie podpatrzeć na http://kasiamochi.com/ .
A książka?
Nigdy nie przypuszczałam, że debiut literacki można zrobić na takim poziomie, gdyż autorka nie tylko umieszcza akcję książki w orientalnej scenerii, którą zna jak własną kieszeń, ale prowadzi narrację w sposób tak lekki, jakby pisanie książek dla dzieci było jej zajęciem od wielu lat.
O czym tak książka?
Zanim zacznę Wam pisać trochę o treści, postarajcie się sobie wyobrazić, jak mogłyby wyglądać dzieci z Bullerbyn, gdyby zamiast w Szwecji mieszkałyby w Japonii… Główną bohaterką książki jest sześcioletnia Laura, która przyjeżdża do Japonii ze swoją mamą i tatankiem. Laura zaczyna chodzić do japońskiego przedszkola i zawiera pierwsze przyjaźnie z rówieśnikami. Miyu i bliźniacy: Zen i Uso to jej najlepsi przyjaciele i to z nimi przeżywa swoje przygody i poznaje japońskie życie i zwyczaje.
Przygody Laury rozśmieszają i wzruszają na przemian. Mieszają się w nich elementy rzeczywistości i magii, jak chociażby w rozdziale o duchach, który jest moim ulubionym. Nie mogę wyjść z podziwu jak autorce udało się stworzyć tak spójną i ciekawą akcję i w tym samym czasie zafundować czytelnikom kompendium wiedzy o Japonii. Szczerze, to nie sądziłam, że jest to w ogóle możliwe, a jednak 🙂
Dla kogo ta książka?
Nie chciałabym umieszczać tej książki jedynie w kontekście Japonii, bo zrobiłabym tej publikacji krzywdę i myślę, że mniej rodziców zdecydowałoby się po tę książkę sięgnąć.
Dzieci 5+ 6+ 7+ 8+ Książka jest idealna dla dzieci, które, podobnie jak główna bohaterka Laura, kończą przedszkole i zaczynają szkołę. I od razu zaznaczam, że fascynacja Japonią nie jest niezbędna, by tą książką się zachwycić (choć przypuszczam, że po przeczytaniu „Dzieci z Hamamatsu” ta fascynacja się narodzi ? ). Podobnie jak przy „Dzieciach z Bullerbyn” nikt nie zastanawia się, czy zacząć ją czytać komuś, kto do tej pory nie interesował się Szwecją. Książka „Dzieci z Hamamatsu” to przede wszystkim książka o fascynujących przygodach czwórki przyjaciół 🙂 Dlatego właśnie postanowiłam sfotografować Wam kilka stron tekstu z książki byście na własne oczy przekonali się, jak świetnie ta książka jest napisana i jak niesamowicie wciąga czytelników.
Warto też sięgnąć po tę publikację przy różnego rodzaju dłuższych wyjazdach czy przeprowadzkach. Książka pozwala dzieciom oswoić się z myślami o nowym środowisku i pokazuje, że zawsze na świecie w końcu uda nam się znaleźć przyjaciół i poczuć się choć trochę jak w domu.
A już na pewno jest to książka dla małych podróżników i pasjonatów Japonii i Azji. U nas wakacje właśnie dzięki z „Dzieciom z Hamamatsu” nabrały orientalnego smaku i pozwoliły na podróż do Japonii, która w tym momencie w realnym życiu nie jest możliwa. W przygody Laury i jej przyjaciół wplątane są japońskie legendy, zwyczaje, potrawy i ciekawostki z codzienności, umykające czasem turystom, którzy w Japonii byli jedynie przejazdem. Poza tym dzięki słowniczkowi na końcu książki, możemy nauczyć się kilku japońskich słów i zwrotów.
Ogromnie dziękuję autorce Ka Mochi za wiele pięknych momentów, które przeżyliśmy w trakcie czytania. A Was zachęcam do kupienia książki, niech „Dzieci z Hamamatsu” nie umkną Waszej uwadze.
Podziel się: