Okradzeni z rodzicielstwa. Toksyczni dziadkowie, czyli przemoc w rodzinie, o której rzadko mówimy.

Okradzeni z rodzicielstwa. Toksyczni dziadkowie, czyli przemoc w rodzinie, o której rzadko mówimy.

Okradzeni z rodzicielstwa. Cisi tyrani. Toksyczni dziadkowie, czyli przemoc w rodzinie, o której rzadko mówimy.

W ostatnich latach przemoc, która wiekami była tolerowana i uważana za niewinną zyskała uwagę w mediach i coraz więcej i więcej ludzi wie, że klaps dla dziecka to nie metoda wychowawcza, a klepnięcie po tyłku kobiety bez jej zgody, to nie niewinne zaloty.  Nie oczekujemy również, że po takich zachowaniach dziecko będzie rodzicom wdzięczne za „hartowanie” jego charakteru, a kobieta promienieć ze szczęścia, że ktoś zwrócił na nią uwagę. O tym się mówi, o tym jest głośno i bardzo z tego powodu się cieszę. O czym się natomiast nie mówi to o psychicznej przemocy dziadków na rodzicach. O ile klaps i „końskie” zaloty są coraz odważniej nazywane przemocą, to psychiczne katowanie młodych rodziców ciągle podchodzi pod „no, tacy już są dziadkowie”.

Młodzi rodzice mają z cierpliwością i wdzięcznością przyjmować notoryczne wtrącanie się do wychowania ich dzieci, krytykę, ciągłe uwagi, manipulację, szantaż. Są do tego w pewnym sensie zmuszani przez presję społeczną, ponieważ ciągle wierzymy, że osobom starszym należy się bezwzględny szacunek, a rodzicom wdzięczność za „wychowanie” nas. Szczególnie jeśli dziadkowie to „weterani”, czyli osoby cieszące się społecznym szacunkiem: urzędnicy, nauczyciele, policjanci, przedszkolanki, itd. oraz osoby związane z kościołem. Osoby te mają tak nieskazitelną opinię społeczną, że rzadko kto mógłby uwierzyć, że taka osoba to cichy kat. No bo jak to możliwe? Taka porządna osoba. Niestety ciągle łatwiej nam uwierzyć, że osoby uzależnione od alkoholu lub narkotyków dopuszczają się przemocy. Jeśli rodzic nie pił i nie walił dziecka pasem jak popadnie, to o przemocy przeważnie się nie mówi. Kiedyś zwierzyła mi się przyjaciółka od lat tkwiąca w toksycznej relacji z rodzicem, że gdy w końcu odważyła się powiedzieć swojej matce o tym co czuje, usłyszała: „A co ja niby robiłam? Piłam? Kochanków do domu sprowadzałam? Wszystko było dla ciebie”.

Pułapki toksycznych relacji z dziadkami


Jeśli dziadkowie Twoich dzieci to cisi tyrani, na pewno nieraz usłyszeliście te frazy. Bardzo często usłyszeliście je pewnie jedna po drugiej, dlatego każda z tych „pułapek” jest ze sobą powiązana. Pamiętajcie też, że osoby stosujące przemoc psychiczną będą wszelkimi możliwymi sposobami negowały, że ta relacja jest toksyczna oraz starały się Was w tej relacji utrzymać. Oto zwroty i sytuacje, które powinny zapalić u Was czerwoną lampkę:

1.„To wcale nie tak jak mówisz” i „Nic się nie stało”: czyli kwestionowanie czyjegoś obrazu świata.

Takie podejście pojawia się w trakcie konfrontacji z osobą stosującą wobec Was przemoc psychiczną. Usłyszycie wtedy: jesteś przewrażliwiona, zbyt emocjonalna, zwalasz na mnie winę, przecież nic nie zrobiłam, to przecież wcale tak nie było. Wiecie, to podobnie jak w sytuacji, gdy dziecko się uderzy, a dorosły mówi: „no przestań płakać, nic się nie stało, to przecież wcale nie boli.” Serio? Wcale nie boli? Zastanawiam się, za kogo my się w ogóle uważamy oceniając, czy dana rzecz boli kogoś fizycznie czy psychicznie i w jakim stopniu. A najgorsze jest chyba to, że ten ból podważają Ci, którzy go zadają. W 99,9% jeśli czujesz, że ktoś zadaje Ci ból psychiczny lub fizyczny, masz rację. Ten 0,1% zostawiam, gdy takie uczucia występują u jednostek ze stwierdzonymi zaburzeniami psychicznymi, ale takimi przypadkami zajmują się specjaliści. Tak więc, jeśli odczuwasz ból, miej pewność, że jest on prawdziwy i nie pozwól sobie wmówić, że tak nie jest. 

2. „To ja już taka zła jestem. Przecież każdy kogo znam tak robi”: czyli jeśli wejdziesz między wrony …

Kolejnym z trików do podważania autentyczności przemocy psychicznej jest odwoływanie się do tego, jak postępują inni. Jeśli żyjemy w społeczeństwie, gdzie daje się klapsy dzieciom, klepie kobiety po tyłku i psychicznie wyżywa na młodych rodzicach, to bardzo łatwo jest zepchnąć przemoc do zachowania ogółu, które po prostu jest, a my musimy suck it up. Tak więc, jeśli mąż bije sąsiadkę codziennie, a ja dostaję raz na tydzień, to powinnam być wdzięczna losowi, że nie trafił mi się gorszy mąż? Przemoc jest zawsze przemocą i nie ważne, czy żyjemy w społeczeństwie, które ją piętnuje czy zamiata pod dywan.

3. „A co nie miałam racji”: czyli cel uświęca środki

To czy ktoś miał czy nie miał racji w danej sytuacji nie oznacza, że może on stosować przemoc psychiczną lub fizyczną! Nie ma takiego celu w relacjach rodzinnych, w którego osiągnięciu stosowana przemoc jest usprawiedliwiona. Szczególnie, że w przypadku relacji z dziadkami tą „racją” jest lub nie jest: nałożenie dziecku o centymetr grubszej lub cieńszej kurtki, okrycie takim czy innym kocykiem, zawiązanie czapki, czy danie syropku z dupy Maryni czyniącego cuda. W znaczącej większości sytuacji stosowanie lub niestosowanie się do danej „racji” nie ma żadnego wpływu na nasze dziecko. Co natomiast ma? Bycie świadkiem toksycznych relacji i egzekwowania swoich racji przez dziadków przez przemoc psychiczną na rodzicach dziecka.

4. „To, co nie mogę już nic powiedzieć”: czyli przemoc psychiczna a wolność słowa

Jeśli to, co mówisz jest bezproduktywną krytyką, „radami”, o które nie proszę, zwracaniem uwagi na moje metody wychowawcze, manipulacją, grożeniem, obrażaniem mnie na oczach mojego dziecka lub nawet bez żadnych świadków, to NIE. Nie możesz już nic powiedzieć.

Przemoc psychiczna, to żadna wolność słowa, to nie dyskusja na temat wychowania dziecka, ale notoryczna krytyka młodych rodziców, która jest w zaskakujący dla mnie sposób ciągle podciągana, pod prawo wypowiedzenia swojej opinii. Moje rodzicielstwo to nie zaproszenie pokolenia 50+ do mniej lub bardziej publicznej dyskusji na temat wychowania mojego dziecka. Moje rodzicielstwo, to moje i partnera relacje z naszymi dziećmi.

5. „A bo z babciami już tak jest”: czyli żartujemy sobie z przemocy psychicznej

Cholera, ten punkt mnie najbardziej niepokoi, bo zbyt często to on powoduje, że nie da się przerwać koła przemocy psychicznej w relacji. Nasze społeczeństwo ma tendencje do obracania zachowań toksycznych w żart i swojego rodzaju to, co wchodzi w skład pakietu „babcia i dziadek”. Trudno jest mi to zrozumieć. Siedziałam ostatniego lata w Polsce w piaskownicy z młodą mamą i jej coś ponad rocznym dzieckiem. Babcia dziecka nie przestawała krytykować tej kobiety nawet na sekundę: a zrób to, a tamto, a za zimno, a za ciepło. Kiedy babcia odeszła trochę dalej z dzieckiem, młoda mama opowiedziała mi, jak jej matka miesza się do karmienia dziecka w nocy i ubioru. Widać, że była wykończona, po czym dodała „u Ciebie też tak jest?”, jednak zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć zamknęła temat żartując: „a, chyba wszystkie babcie już takie są”. No nie, nie są i myślę, że jesteśmy na tyle dorośli (w końcu jesteśmy sami rodzicami), że czas odrzucić żarty na bok i jasno powiedzieć, że przemoc psychiczna dziadków na młodych rodzicach to problem, a nie anegdota.

6. „Inni jakoś nie narzekają”: czyli każda relacja jest inna

To, że Twoja matka, ojciec, teściowa lub teść nie stosuje przemocy wobec sąsiadów, współpracowników, współmałżonka, czy nawet Twojego rodzeństwa, nie znaczy, że nie może być Twoim cichym tyranem. Dobra relacja kogoś z innymi, nie oznacza automatycznie ich dobrej relacji z nami. Niestety ten argument jest często przytaczany przez toksycznych dziadków w celu zakwestionowania naszych odczuć i kontynuacji relacji na warunkach osoby, która stosuje wobec nas przemoc.

7. „A dlaczego Ty …?”: czyli to wszystko Twoja wina

Taktyka mająca na celu naciągnięcie wydarzeń tak, byście to wy byli winni. Może to być na przykład zatajanie kluczowych informacji i mówienie, że przecież się o to nie pytaliście lub wszelkie inne zabiegi lingwistyczne mające na celu odwrócenia kota ogonem, tak, aby to rodzic stał się winny.

Opiszę Wam to na przykładzie moim własnym. Publicznie mówię o tym, że szczepię moje dzieci, pytam tych, w których towarzystwie jestem i nie wiem o historii szczepień, czy są szczepieni. Jeśli nie są szczepieni i stanowią zagrożenie dla moich dzieci (które są przykładowo jeszcze za małe na daną szczepionkę) wychodzę z dziećmi, choćby miało to położyć na łopatki moje życie towarzyskie. Podróże zawsze planujemy zgodnie z kalendarzem szczepień. W tej kwestii zdrowie i życie moich dzieci stanowi priorytet. Piszę często o tych sytuacjach, opowiadam itp. Podsumowując, moje podejście do szczepień nie jest tajemnicą i każdy, kto mnie zna Wam to potwierdzi. Po urodzeniu zarówno mojej pierwszej jak i drugiej córki była przez pierwsze kilka dni przy nich babcia. Była blisko, nosiła, dotykała itd. A więc kilka tygodni temu, kiedy dopytywałam się o moją szczepionkę o żółtaczkę i mówiłam o odświeżeniu szczepionki na krztusiec, wspomniałam babci, żeby zobaczyła, jak jest z jej odświeżeniem szczepionki na krztusiec. Usłyszałam, w odpowiedzi, że ona nic nie będzie robić. Więc zapytałam na co była szczepiona tak w ogóle. „Nie wiem, czy w ogóle w tych czasach szczepili. Wiem, że odrę przeszłam”. Ugięły się pode mną kolana. Zakończyłam rozmowę i przez kilka dni potrzebowałam czasu, by do siebie dojść. Przewinęły mi się przez głowę te wszystkie choroby, które w przypadku niemowlaków mogą albo powodować nieodwracalne uszkodzenia zdrowia lub nawet zgon. Przypomniało mi się zdjęcie babci trzymającej na rękach moją tygodniową córeczkę, która dopiero co opuściła oddział intensywnej terapii. Kiedy odważyłam się na konfrontację i opowiedzenie, jak nie w porządku jest dla mnie narażenie zdrowia moich dzieci i zatajanie tak istotnej informacji przez lata. Dostałam w odpowiedzi taki tekst: „Nigdy nie rozmawiałyśmy o tym, jakie były u mnie szczepienia. Nigdy tym się nie interesowałaś… Skoro wiedziałaś o tym (tym = niebezpieczeństwie dla dzieci) dlaczego nie podjęłaś tego tematu. Dużo jeździsz, pytałaś wszystkich ludzi, którzy mieli kontakt z dziećmi czy są szczepieni. U Ciebie w ewidentnych sytuacjach brak brania odpowiedzialności za swoje postępowanie. Mówisz o wolności a winę zwalasz na innych. Nie zaraziłam niczym dzieci, a robisz taką scenę jakbym była odpowiedzialna za ich chorobę. Za co się teraz wściekasz, za coś co nie miało miejsca? Co znowu odreagowujesz?”. (W tej wypowiedzi to oprócz punktu 7, również punkty 1,2 i 8. Zdecydowałam się w tym miejscu na prywatę, nie tylko z powodu toksyczności całej tej sytuacji i wypowiedzi, ale by przestrzec tych rodziców, którym temat szczepień bliski jest sercu, że tak naprawdę nie możemy ufać nikomu, jedynie książeczce szczepień!!!).

8. „A Ty uważasz, że idealna jesteś?”: czyli mentalność w stylu nie da się zgwałcić prostytutki

W wielu konfrontacjach z toksycznymi dziadkami, temat przemocy dziadek-rodzic dla dziadków w jakiś magiczny i niepojęty sposób łączy się z tym, jakimi jesteśmy rodzicami. To, że złymi to ma się rozumieć, poza tym nie mamy prawa do mówienia: Stop przemocy! Pojadę tu ekstremalnie, taka mentalność w stylu, że nie da się zgwałcić prostytutki. Jeśli według dziadków nie jesteśmy wzorowymi rodzicami, nie posiadamy żadnych praw i można nam mówić do woli i co ślina na język przyniesie. Tak jakby swoimi potknięciami, niedociągnięciami i błędami zasłużyliśmy sobie na przemoc. Otóż nie! Nie ważne czy jesteś idealnym rodzicem czy nie (PS „Idealny rodzic nie istnieje” tego nauczył nas już Kamil Nowak 😉 ), nie zasłużyłeś na przemoc psychiczną.

9. „Dziecko potrzebuje dziadków”: czyli wszystko dla dziecka

Od razu na wstępie zaznaczam, że uważam, iż zdrowe więzi rodzinne są bardzo ważne i osobiście staram się o nie dbać najlepiej jak potrafię. Nie sądzę jednak, że więzy krwi usprawiedliwiają przemoc. Jestem przekonana, że relacje matka/ojciec-dziecko i babcia/dziadek-dziecko, to nie wyniki badań genetycznych. To, że w małżeństwie należy pracować nad więzią dwojga ludzi, nie jest zaskoczeniem, gdyż małżonka nie odbiera się jako własności, lecz jednostkę indywidulaną, którą jeśli będziemy gówniano traktować, to po prostu odejdzie. Nad małżeństwem się pracuje. A nad więzią z dzieckiem, rodzicami czy dziadkami, to już tak średnio. Bo przecież to matka, dziecko, babcia itd. „To co, matki własnej się wyrzekniesz, dzieci dziadków pozbawisz?” Niestety w większości naszego społeczeństwa ciągle panuje przekonanie, że nie ważne co ci rodzice czy dziadkowie wyrabiają należy im się szacunek i dożywotnie oddanie. Do dziadków trzeba jeździć i znosić ich zachowanie, uwagi, manipulacje i wszystko inne z wachlarza przemocy psychicznej, bo tak się robi i już, bo co ludzie powiedzą?

Zupełnie się z tym nie zgadzam.

Dziecko potrzebuje zdrowych relacji. Nie da się mieć zdrowej relacji z dzieckiem i stosować przemoc psychiczną wobec rodziców dziecka. Po prostu się nie da. Dzieci są bardzo wnikliwymi obserwatorami, reagują jak papierki lakmusowe na nasze emocje, nieważne jak głęboko byśmy starali się je ukryć. Nie da się odgrywać troskliwej babci czy dziadka i przy tym notorycznie gnoić rodziców, jeśli więź rodzic-dziecko jest w danej sytuacji relacją podstawową, czyli relacją bezpieczną i bez przemocy; relacją, na której dziecko opiera swój świat. W takim przypadku relacja rodzic-dziecko ma rangę priorytetu i każda inna relacja budowana z dzieckiem powinna, dla dobra dziecka, szanować relację podstawową, tym samy szanować rodzica.

Drogi rodzicu, Twoje dziecko potrzebuje szczęśliwych rodziców, a nie „rodzinnych” kontaktów opłaconych kłótniami, stresem i przemocą.

10. „Przecież ja nie krzyczę i nigdy nie powiedziałam, że jesteś złym rodzicem”: czyli manipulacje cichych tyranów

To jest jedno z paskudniejszych zachowań toksycznych dziadków, gdyż przemoc psychiczna, którą stosują jest jak duszenie kogoś jedwabnym szalikiem, z gracją i premedytacją.

Przykładowa sytuacja:

Dziecko idzie do przedszkola, tata je ubiera, a babcia podchodzi i kontroluję, czy kurtka jest wystarczająco „gruba”, po czym komentuje, że może cieplejszą nałożyć. Matka mówi, że się z tym nie zgadza. Babcia biega po korytarzu porównując grubość kurtek rodziców i dziecka, sugeruje, że jak to tak, przecież kurtki rodziców są cieplejsze. Tata nie reaguje i dalej ubiera dziecko. Babcia wychodzi na balkon i karze matce wyjść na balkon, bym się przekonała, że ma rację. Matka mówi „nie” i dalej przygotowuje się do wyjścia. Babcia więc mówi: „no skoro ci nie zależy, że dziecko będzie chore”. Zdanie wypowiadane jest przy dziecku. Nie jest to pojedyncza sytuacja, lecz kolejna i u rodzica miarka się przebiera, czyli shitter gets full. Rodzic podnosi głos. Wtedy pada: „Przecież ja nie krzyczę i nigdy nie powiedziałam, że jesteś złym rodzicem. A ty tu sceny przy dziecku urządzasz”.

Paskudność tej metody polega na stosowaniu przemocy psychicznej w ten sposób, by doprowadzić ofiarę tej przemocy do granic wytrzymałości i wywołać silną reakcję emocjonalną, która ma być rzekomym dowodem na winę samej ofiary. Ten schemat jest bardzo częstą manipulacją psychiczną stosowaną przez toksycznych dziadków.

11. „Przecież Wam tyle pomagam”: czyli, płacę i wymagam

Wiele toksycznych dziadków uważa, że skoro pomaga w jakikolwiek sposób rodzicom, to zyskuje prawo do ich bezwzględnego posłuszeństwa. Wiedzą, że potrzebujecie ich pomocy i czują się pewnie. Nic nie podważy ich autorytetu, bo nie możecie sobie na to pozwolić. W rzeczywistości nie tylko jesteście w trudnej sytuacji, ale dodatkowo, jesteście psychicznie katowani przez osoby, które miały Wam pomóc.

Jeszcze gorzej jest, jeśli wwalicie Wasze oszczędności w rodzinną inwestycję, która „zapisana” jest na toksycznych dziadków. Taka inwestycja to nic innego, jak pretekst do szantażu na wiele lat. Prawnie nie macie do niej żadnych praw, a to czy odzyskacie swoje pieniądze zależy wyłącznie od łaski czy niełaski toksycznych dziadków.

Podsumowując ten punkt, pomoc w opiece nad dziećmi, sprzątnięcie domu czy pomoc finansowa NIE JEST przyzwoleniem na przemoc psychiczną. Zanim ugrzęźniesz w tej toksycznej sytuacji, rozejrzyj się wokoło, czasem warto o pomoc poprosić sąsiadkę lub koleżankę, niż toksyczną babcię. A jeśli chodzi o rodzinne inwestycje, zapewnienie, że „kiedyś to i tak na ciebie przepiszę” nie ma żadnego statusu prawnego i zmusza Was to tkwienia w toksycznych relacjach, bo jest równoznaczne z utratą wszystkich zainwestowanych pieniędzy.

12. „No to chyba nie jest normalne, że tyle choruje. To może byś wzmocniła system odpornościowy”: czyli obarczanie rodziców za choroby dziecka

Za każdym razem, gdy przyjeżdżałam do teściów słyszałam: „to co znowu dzieci są chore? Może byś coś z tym zrobiła? Ja to…” i tu sypały się wszelkie możliwe porady. Branie tranu, witaminy C, aceroli, wapna, ziół itd. Miałam wyciskać dzieciom świeże soki codziennie, bo jak to możliwe, że z dwójką małych dzieci nie znajduję na to czasu. Można przecież zrobić to w ramach zabawy z dzieckiem. Teściowa krytykowała to w czym śpią dzieci, w nocy przychodziła do pokoju, gdzie spały, bo twierdziła, że się rozkrywają i przez to chorują. Kupowała śpiochy z zakrytymi stopami, kurtki, czapki i szaliki, bo te które nakładałam dzieciom były nieodpowiednie i przez to dzieci miały chorować. Gdy dzieci były przeziębione, kazała mi im wciskać wszelkiego rodzaju „naturalne” remedyki, bo inaczej będą miały zapalenie płuc. Nie wypuszczała dzieci z domu z katarem. Najpierw przestałam się z nią kontaktować, gdy dzieci były przeziębione. Teraz w ogóle do niej nie jeżdżę

– R. lat 35, mama dwójki dzieci 4,5 i 2,5

Nie wiem, jakim sposobem dziadkowie ze starszego pokolenia stali się komisją pseudo-lekarską. Rady, których udzielają młodym rodzicom są nie tylko nieskuteczne, sprzeczne z badaniami naukowy, ale i niepolecane przez lekarzy. Najgorsze jest to, że rodzice, którzy i tak mają pod górkę, bo maluchy chorują przeważnie cały czas (i to jest całkiem normalne), zostają oskarżeni o działanie mające na celu wywołanie choroby swojego dziecka lub jej utrzymanie. Szczerze Wam powiem, że jeśli ktoś nie pyta się o radę na temat zdrowia, nie powinno się jej udzielać, a jeśli się pyta, to odsyła się do specjalisty!!!

Oczywiście nie są to wszystkie pułapki relacji rodziców z toksycznymi dziadkami. Jest to jedynie początek dyskusji na temat, który jest rzadko poruszany publicznie. Często można przeczytać artykuły o tym jak niewdzięczne są dorosłe dzieci i jaki koszmarny los mają ich cudowni starzy schorowani rodzice. Zrywa mnie zawsze na wymioty, gdy widzę takie tytuły, bo zastanawiam się, ile lat te „niewdzięczne” dzieci spędziły na terapii, ile razy same się okaleczały, nim zdecydowały się na urwanie kontaktu z rodzicami, którzy przez lata wyżywali się na nich psychicznie lub fizycznie. Tak więc zakończę przytaczając mój ostatni post na Facebooku:

 „Drogie toksyczne mamy, drogie toksyczne babcie, my wasze dzieci, matki waszych wnuków wybaczamy wam naprawdę wiele, wybaczamy wam lata krytyki, psychiczną manipulację, odstawianie szopek na pokaz, miłość warunkową, szantaż, poniżanie, grożenie. Nasze rodzicielstwo jest dobre, gdy robimy to, co chcecie, a jeśli tego nie robimy jesteśmy egoistami, nie zależy nam na naszych dzieciach, nie dbamy o ich zdrowie, itd. Słyszymy rzeczy, których żaden rodzic nigdy słyszeć nie powinien. Od miesięcy otwarcie piszę na mojej stronie w obronie dzieci przed toksycznymi rodzicami. Nie poruszałam jednak nigdy tematu rodziców, którzy nie tylko takimi dziećmi byli, ale ciągle są w ten sposób traktowani. Nie poruszałam, bo nie wypada, bo o takich rzeczach się nie mówi, bo najlepiej wszystko pod dywan zamieść, przemilczeć i udawać. Tyle, że na takim zamiataniu pod dywan cierpią nasze dzieci. My i nasze dzieci to jedność, nie da się o 7 rano napisać matce dziecka “Przemyślałaś na co skazujesz dzieci? Gdzie odrobina logiki, przemyślenia, zdrowego rozsądku.? To Ty zaspokajasz chore ambicje. Głupota, chora duma, co to jest u ciebie?” (co jest tak naprawdę wierzchołkiem góry lodowej) i twierdzić, że problem nie istnieje i takie traktowanie rodziców nie wpływa na ich dzieci. Otóż problem istnieje, bo jest powszechny i mało nagłaśniany, bo mówienie o tym z ofiar przemocy psychicznej robi niewdzięczne dzieci, zamachowców na tradycję i szacunek do rodziców. Ja jednak dość serio podchodzę do tego, co robię. Traktuję też serio listy mam, które piszą na naszą stronę, bo wiedzą, że publicznie i otwarcie nie mogą mówić, o tym jak są traktowane przez swoje matki czy teściowe, bo to ciągle podchodzi pod „no tacy już są dziadkowie”. Otóż nie: dzieciom się nie daje klapsów, dzieci kocha się bezwarunkowo, rodziców się nie poniża, nie grozi i nie stosuje wobec nich psychicznej manipulacji. Tak więc, od dziś będę otwarcie pisać nie tylko o prawach dzieci, ale i ich rodziców do godnego i wolnego od przemocy życia. Nawet jeśli będzie to oznaczać, że w oczach niektórych ludzi stanę się niewdzięczną córką. #stopprzemocywobecrodziców #rodzinabezprzemocy #toksycznidziadkowie

Podziel się: Facebooktwitterpinteresttumblrmail

Post Author: lovetravellingfamily

8 thoughts on “Okradzeni z rodzicielstwa. Toksyczni dziadkowie, czyli przemoc w rodzinie, o której rzadko mówimy.

    Ola

    (3rd listopad 2020 - 12:34 pm)

    Dziękuję Pani bardzo za ten wpis. Podnosi na duchu.

    Janeczka

    (3rd listopad 2020 - 12:36 pm)

    Moja matka nie żyje. Ale jakbym słyszała moją teściową.

      lovetravellingfamily

      (6th listopad 2020 - 5:36 pm)

      Przykro mi z powodu Twojej mamy. A teściowe, hm, no często tak bywa, niestety….

    Córka toksycznej matki

    (3rd listopad 2020 - 12:38 pm)

    Dziękuję

    Ula

    (13th wrzesień 2023 - 1:41 am)

    To o mojej matce, gdy ojciec dziecka zmarł, a ja miałam obolałą od żałoby i depresji duszę żeby codziennie odbierać mi moje dziecko, pod pretekstem: no bo ty sobie nie radzisz, masz depresję. Mieszkasz ze mną to się gódź na wszystko. Niestety nie do odzyskania jest tych pierwszych 7 lat życia mojego rodzicielstwa … 😪

      lovetravellingfamily

      (13th wrzesień 2023 - 8:28 am)

      Bardo mi przykro Ulu. Często zastanawiam się nad sensen takich doświadczeń i jak w ogóle jest to możliwe, że tak często matki stają się psychicznymi katami córek i nie potrafię sobię tego od lat wytłumaczyć, mimo różnych teorii.

Leave a Reply