Zatoka Świń: Dzienniki z Kuby

Ciénaga de Zapata, flamingi
Ciénaga de Zapata, flamingi

O flamingach, latających rybach, Dickensie, Dante, Zatoce Świń i kubańskim szpitalu: Czyli, jak podróżować, chorować i nie zwariować na Kubie.

Karol Dickens napisał kiedyś: „Była to najlepsza i najgorsza z epok, wiek rozumu i wiek szaleństwa, czas wiary i czas zwątpienia, okres światła i okres mroków, wiosna pięknych nadziei i zima rozpaczy. Wszystko było przed nami i nic nie mieliśmy przed sobą. Dążyliśmy prosto w stronę nieba i kroczyliśmy prosto w kierunku odwrotnym.” I to właśnie ten cytat chodził mi po głowie przez najdłuższe dwie doby na Kubie, a dokładnie w Zatoce Świń. Ale zanim dojdziemy do Dickensa, zacznijmy od Zatoki Świn.

Playa Larga, Kuba
Playa Larga, Kuba

Zatoka Świń

15 kwietnia 1961 Amerykanie postanowili wcielić w życie swój mistrzowski plan: inwazja Kuby i obalenie Fidela Castro. Miało pójść jak po maśle, niestety, od początku wszystko się waliło. Samoloty nie trafiły do celu, Castro otrzymał przeciek o inwazji i się odpowiednio przygotował, statki z zaopatrzeniem zatonęły, a miejscowi byli raczej przychylni rewolucji niż amerykańskim najeźdźcom. I tak oto bez większego wysiłku, a ściśle nie robiąc nic, malutki naród pokonał wojskową i gospodarczą potęgę świata. Zatoka Świń to współczesna adaptacja mitu o Dawidzie i Goliacie, więc oczywistym jest to, że nie mogliśmy jej ominąć w naszej włóczędze po Kubie. Nie wiedzieliśmy jednak, że Zatoka Świń załatwi nas podobnie jak Amerykanów pół wieku temu. A było to tak…

Jak będzie w niebie?

W Playa Larga zostajemy pierwszą noc u siostry Kiki, a kolejne dwie – u samego Kiki. To jedna z najlepszych miejscówek w Zatoce Świń. Nasz taras wychodzi na morze i plażę, więc Zosia od razu wybiega na piasek i do wody. A potem płacze, jak ją z wody wyciągamy. Gdzieś koło furtki znajduje małego rozdeptanego kraba i dumna zanosi tacie. Zdobycz podróży!

Tata, popatrz co mam, Zosia i krab
Tata, popatrz co mam, Zosia i krab

Po raz pierwszy czujemy, że mieszkamy nad morzem. Playa Larga to stara rybacka wioska a nie żaden kurort, nie ma tu hoteli i turystycznego chłamu. Otwierasz drzwi, a tam Morze Karaibskie, no i Zosia, która siedzi na brzegu, obsypuje się piaskiem i wciera go sobie w głowę. Silniejsze fale odwracają ją do tyłu. Gdybyśmy jej nie trzymali, powędrowałaby w siną dal. Na obiad bierzemy homara, kosztuje grosze, więc na Kubie to żaden luksusowy posiłek. Ot tak zwyczajnie: Morze Karaibskie i homary. Wieczorem leżymy ze śpiącą Zosią pod palmami i oglądamy karaibskie niebo. Z morza wychodzą kraby na swój wieczorny spacer. Jeśli ktoś by nas zapytał: „jak będzie w niebie?” dla nas wyglądałoby to mniej więcej tak.

Nasza casa @ Playa Larga
Nasza casa @ Playa Larga
Love travelling family @ Playa Larga
Love travelling family @ Playa Larga
Love travelling family @ Zatoka Świń, Kuba
Love travelling family @ Zatoka Świń, Kuba

Flamingi

Wstajemy przed wschodem słońca. Zosia ciągle jest między strefami czasowymi, więc w ciągu naszego pierwszego tygodnia na Kubie zaliczamy wszystkie wschody słońca. Ale będąc w rybackiej wiosce nad Morzem Karaibskim, jest to jedno z najbardziej zachwycających przeżyć. Woda wygląda jak błyszczący aksamit, rybackie łódki wypływają na połów i na tle czerwonej tarczy słońca wyglądają jak z obrazów Ajwazowskiego, mgła unosi się nad palmami, a w oddali słychać flamingi. To właśnie dla różowych flamingów rodem z „Alicji z Krainy Czarów” postanowiłam ściągnąć tu Daria i Zosię. W końcu flamingi na wolności, to nie to samo, co flamingi w zoo. A następna okazja może się zdarzyć dopiero, jak dotrzemy kiedyś do Boliwii.

Wschody słońca z Zosią, Playa Larga & Love travelling family
Wschody słońca z Zosią, Playa Larga & Love travelling family
Rybacy, Zatoka Świń, Kuba
Rybacy, Zatoka Świń, Kuba
Mgła, Playa Larga, Kuba
Mgła, Playa Larga, Kuba

W nocy przeczyszcza Daria i cała nasza wyprawa na flamingi staje pod znakiem zapytania. Co powinniście o nas wiedzieć to to, że Dario jest raczej „człowiekiem z żelaza” w trakcie naszych podróży, za to ja – włóczykijem z węglem w kieszeni. (Piszę tu otwarcie, bo często słyszę opinie, że tylko ludzie z żelaznym zdrowiem mogą sobie pozwolić na podróże. Otóż nie! Migreny, biegunki, alergie, astma itd, nie są przeciwwskazaniem do podróży!!!) Aplikujemy to, co mamy z apteczki, a że reszta naszej trójki jest w porządku, zakładamy, że nie jest to zaraźliwa epidemia i jeśli unormuje się w ciągu kilku godzin, to ciągle na flamingi jest czas. W podróży, nie mylić z all-inclusive, jesteśmy zmuszeni do szybkiego znalezienia złotego środka i podejmowania decyzji. Nie możemy się mazgać z każdym „a tu zakłuło”, bo inaczej niczego nie zobaczymy, ale nie możemy jednak ignorować prawdziwego zagrożenia, bo wtedy to już w ogóle kaplica, gdyż im bardziej chorzy jesteśmy, tym mniej nam się uda zwiedzić. Dlatego złoty środek między „trzeba poluzować i odpocząć” a „ne bery do hołowy i dalej jazda” (pl: „nie bierz do głowy” tzw. olej) musi być zachowany. Tym razem luzować nie trzeba było. I tak to po raz pierwszy w życiu zobaczyliśmy na żywo flamingi.

Ciénaga de Zapata, flamingi
Ciénaga de Zapata, flamingi

Piekło

W „Boskiej Komedii” Dantego nad bramą piekła widnieje napis:

„Lasciate ogni speranza, voi ch’entrate
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie

Taki to napis powinien wisieć na domie naszego gospodarza.

To był upalny dzień, więc po powrocie z flamingów jemy i po lunchu kładziemy się na sjestową drzemkę. Po czym budzimy się z ostrymi bólami brzucha, którym towarzyszą wymioty i biegunka. Dario właściwie przenosi się do łazienki, a ja kursuję między łazienką i pokojem. Zosia jest ciągle na moim mleku, więc pompuję w nią tyle mleka, ile wlezie, wierząc, że ustrzeże to ją przed zatruciem. Nie ja pierwsza i nie ostania. Będąc z niemowlakami i małymi dziećmi w drodze, najlepsze co macie w apteczce, to Wasze mleko, kochane mamy. W naszym przypadku, mimo że zatrucie (najgorsze w naszym życiu) powaliło i mnie i Daria, Zosia nie miała żadnych symptomów.

Po przeczytaniu historii na polskich blogach, jak to się rodziny z dziećmi potruły na Kubie i wylądowały w szpitalu, gdzie strzykawki nie były jednorazowe tylko szklane, postanowiliśmy władować w nas wszystkie lekarstwa, które mamy, zanim zgłosimy się do lekarza. Ale po sześciogodzinnym romansie z łazienką czas było szukać pomocy. Dario pojechał z naszym gospodarzem na skuterze do kliniki, a ja zostałam ze śpiącą Zosią w pokoju. Wyglądało na to, że przez nasze łóżko przechodziła autostrada mrówek, bo cała twarz Zosi była w mrówkach. Horror. Więc przez następną godzinę kursowałam między toaletą a pokojem, prowadząc partyzantkę z autostradą mrówek na naszym łóżku, komarami wielkości krów i jaszczurkami na suficie. I tak to trafiłam do dantejskiego piekła. Jak nie popadać w rozpacz w takich momentach? Należy wyłączyć myślenie i wykonywać racjonalne czynności, a jeśli już przychodzą myśli, to wiedzieć, że nawet najgorsze momenty naszego życia kiedyś się skończą.

Love travelling family @ Playa Larga, Kuba
Love travelling family @ Playa Larga, Kuba

Szpital

W czasie, kiedy ja – bohaterska matka Polka walczyłam z demonami, Dario przetestował kubański szpital i to nie byle jaki, tylko ten z Zatoki Świń. Jak już wiecie, Kiki wziął ledwo żywego Daria na skuter i pojechali. Jak udało im się dojechać, nie ponosząc straty w ludziach, do dziś nie wiem. A więc wchodzi Dario do kliniki. Piękny budynek, co rzadko zdarza się na Kubie, otwierają drzwi. Recepcji nie ma, bo po co, jak i tak chorych praktycznie jak na lekarstwo. Badanie w schludnym gabinecie zaczyna jeden lekarz, po czym przychodzi kolejny, a za nim kolejny. Po kilku minutach zatrucie pokarmowe Daria bada 5 lekarzy. Nie to, żeby to było jakieś nietypowe zatrucie, zwyczajnie: lekarzom się nudzi. Na Kubie system medyczny jest na bardzo wysokim poziomie w porównaniu ze stanem kraju. Kubańscy lekarze są cenieni na świecie, kubańskie leki –  sprowadzane nawet przez niemieckie apteki, a kubańskie apteki to najlepiej zaopatrzone punkty sprzedaży na Kubie. Lekarze, widząc w końcu jakiegoś pacjenta w tej rybackiej wiosce, postanawiają zbadać wszystko, tak na wszelki wypadek, a nuż trafi się im jakiś przypadek rodem z „Grey’s Anatomy”. Niestety, dla lekarzy, a dzięki Bogu dla nas, to tylko zatrucie. Więc po wypisaniu antybiotyku i elektrolitów, Dario jest wolny. Przed wyjściem Dario pyta, czy może coś jeszcze dla żony, bo została z dzieckiem. Pewnie, że może, to jest Kuba. Tu się jest człowiekiem, a nie formalistą. I tak to zostaliśmy uratowani przez kubańskich lekarzy.

Ocaleni

Ta noc wysysa z nas wszystkie soki i dopiero nad ranem nasze brzuchy się uspokajają. Jedyną rzeczą, o której teraz marzymy, to położyć się spać, ale Zosia właśnie się budzi i czas zacząć kolejny dzień. Ubieramy się i wychodzimy na plażę. Patrzymy na latające ryby, palmy we mgle i aksamitne Morze Karaibskie. Słyszymy flamingi z oddali. Przeżyliśmy najgorsze, co spotkało nas na Kubie i mimo wszystko ciągle cieszyliśmy się, że tu jesteśmy. Od tego dnia, jeśli ktoś nas pyta: „a co, jeśli się rozchorujecie w podróży?”, odpowiadamy: „jakoś przeżyjemy, a potem pójdziemy oglądać latające ryby”…

Ocaleni, wschód słońca nad Zatoką Świń
Ocaleni, wschód słońca nad Zatoką Świń
Wschód słońca, Zatoka Świń, Kuba
Wschód słońca, Zatoka Świń, Kuba
Wschód słońca, Zatoka Świń, Kuba, Love travelling family
Wschód słońca, Zatoka Świń, Kuba, Love travelling family

 

Merken

Merken

Merken

Merken

Merken

Podziel się: Facebooktwitterpinteresttumblrmail

Post Author: lovetravellingfamily

4 thoughts on “Zatoka Świń: Dzienniki z Kuby

    M&D&A

    (2nd listopad 2016 - 8:05 pm)

    To było super! Jesteście dzielni! A flamingi przepiękne!!!!!!

    Celina

    (19th listopad 2016 - 1:53 pm)

    Świetny zapis! Z pasją ,werwą twórczą. Wspaniałe zdjęcia! I na pewno – dzielni jesteście.

    Magdalena

    (2nd styczeń 2017 - 7:20 pm)

    Ciekawie napisane.Ile wrażeń! Super zdjęcia

    Lenka

    (3rd styczeń 2017 - 2:48 pm)

    Piękna ta Kuba jest! Samemu chciałoby się pojechać…

    Pozdrawiam z Wa-wy
    -Lenka

Leave a Reply to M&D&A Cancel reply