W “Co warto przeczytać” w tym miesiącu oprócz literatury japońskiej, historia Chin, reportaże Mariusza Szczygła, arcydzieło Alberta Camus oraz wiersze Wyspiańskiego.
? „Stacja Tokio Ueno” Yu Miri
Historia opowiedziana przez bezdomnego, który po śmierci utkwił między życiem a śmiercią. Niesamowicie poetycka, delikatna, poruszająca. Wiele w tej opowieści znalazłam cytatów wartych zapamiętania; myśli wartych ponownego przemyślenia. Czytając „Stację Tokio Ueno”, ciągle uderzało mnie to, jak trafnie autorka opisuje utratę bliskiej osoby. Nie chodzi tu o jakieś emocjonalne opisy, lecz o te myśli, które pojawiają się w nas, gdy rzeczywiście tracimy kogoś bliskiego. Żałoby nie da się przeżyć bez doświadczenia straty, moim zdaniem nie da się też o niej szczerze pisać jedynie teoretycznie. Jest to jeden z powodów, dla których ogromnie polecam tę książkę.
Jednak nie tylko o śmierci jest ta książka. Yu Miri zaciera w niej granicę między życiem a śmiercią, między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Pojęcie czasu zostaje przez autorkę zdefiniowane na nowo. Śmierć nie kończy życia, a czas „chyba się skończył albo chwilowo zatrzymał, może kiedyś się cofnie i popłynie od początku, a może na wieczność zostanę zamknięty poza czasem, nie wiem … nie wiem … nie wiem …”.
W książce znajdziecie również obraz Japonii dość nietypowej. Główny bohater przyjeżdża do Tokio jako robotnik, żyje przez wiele lat z dala od rodziny, po drodze traci swoich bliskich, aż w końcu zamieszkuje w parku Ueno w miasteczku bezdomnych. Buddyjskie pogrzeby, stracone życia, alienacja, bieda, bezdomność, zasłyszane rozmowy, wspomnienia i czas, który zastanawia najbardziej.
Wiem, że będę do tej książki wracać….
? „Dżuma” Albert Camus
Powrót po latach do „Dżumy” w czasach Covid-19 i wojny na Ukrainie. Muszę przyznać, że ta książka jest zawsze aktualna; zdaje się, że jest właśnie o tym, co tu i teraz i tylko czekać, aż gdzieś zza zakrętu wyłoni się doktor Rieux. Dżuma w Oranie nie różni się od naszej codzienności, gdyż tak naprawdę każdy z nas cały czas nosi w sobie dżumę. Skarbnica cytatów, przemyśleń filozoficznych i egzystencjalnych i prawd o człowieku.
Z moich czasów licealnych w mojej pamięci pozostały jedynie szczury, których odejście z miasta wróżyło katastrofę. Jak to możliwe, że zapomniałam o geniuszu tej książki. Być może byłam zbyt młoda, by odczuć w sobie obecność dżumy, być może ciągle myślałam, że jest ona gdzieś tam poza, a więc, że ciągle można od niej uciec. Z dżumą należy się jednak nauczyć żyć, gdyż „dżuma nigdy nie umiera.”
? „Dzikie łabędzie. Trzy córki Chin” Jung Chang
Historia Chin przedstawiona na przykładzie trzech pokoleń kobiet. Babka autorki jest konkubiną generała, matka wstępuje do komunistycznego podziemia, a autorka po dzieciństwie i młodości w komunistycznych Chinach, opuszcza je. Książka, która rzuciła nowe światło na Chiny i komunizm. Dla mnie okazała się wstępem do wielu przemyśleń na temat, jak komunizm wpłynął na przekonania i ukształtował zachowanie części mieszkańców wschodniej Europy. Książka ogromnie ciekawa i warta przeczytania, nawet, gdy polityka i historia nie są głównymi zainteresowania czytelnika.
? „Poeci polscy: Stanisław Wyspiański”
Zbiorek poezji Stanisława Wyspiańskiego z 1970 roku.
? „Nie ma” Mariusz Szczygieł
Zbiór reportaży/esejów, który otrzymał nagrodę NIKE w 2019. „Nie ma” to moje pierwsze czytelnicze spotkanie z twórczością autora. Historie o tym czego już nie ma … o tym co zostało … o przemijaniu. Bardzo dobrze czyta mi się Mariusza Szczygła, gdyż naprawdę rzadko spotykam we współczesności styl tak przesycony erudycją. Będzie tu trochę o literaturze, o architekturze oraz sporo motywów czeskich. Tę książkę trzeba przeczytać. Ja, natomiast postanowiłam, że w tym roku muszę znów wybrać się do Pragi.
? „Kobieta w Fioletowej Spódnicy” Natsuko Imamura
Bardzo słaba mi się ta książka wydała. Nie pochłonęła mnie, nie oczarowała, nie zaskoczyła, nie wniosła nic i poczułam jedynie, jakby mi zabrała czas (na szczęście, nie jest to długa książka). Czytając notkę o książce na jej okładce, zapowiadała się publikacja o wartościach uniwersalnych z „niespodziewanym finałem”, wyszło nudnie i bardzo przewidywalnie, w dodatku napisane bardzo przeciętnym stylem. Bohaterka książki ma obsesję na punkcie Kobiety w Fioletowej Spódnicy i żyje w jej cieniu, obserwuje jej życie, stara się nim też w pewien sposób kierować. To tak w skrócie o fabule; pozwoliłam sobie ominąć opisanie zakończenia tego „thrilleru psychologicznego” (serio?????), gdyby ktoś mimo wszystko zdecydował się na czytanie.
Szkoda, bo przyznam, że do tej pory seria z Żurawiem mnie nie zawiodła (w tej serii ukazała się również „Stacja Tokio Ueno” i „Kwiat wiśni i czerwona fasola”, które ogromnie polecam) i była źródłem poznania literatury japońskiej. Trochę już tych japońskich autorów się w moim życiorysie czytelniczym pojawiło i choć nie wszyscy mnie zachwycili, to przynajmniej w jakimś stopniu zainteresowali z różnych powodów. Niestety „Kobieta w Fioletowej Spódnicy” Natsuko Imamura nie należy do tej kategorii.
Podziel się: