Nie oszukujmy się Kubanki nie latają po Starej Hawanie i nie zwiedzają zabytków. To robią turyści, którzy z jednej strony nie mogą się oprzeć selfie z El Capitolio czy podrasowanym kabrioletem, a z drugiej, ciągle szukają odrobiny autentyczności. Jednak najprostszym sposobem na znalezienie autentyczności w trakcie podróży jest zrobienie czegoś, co robią tylko miejscowi, a na co turystom najczęściej brakuje czasu. No bo kto moi drodzy chodzi w trakcie wyjazdu do fryzjera lub zrobić tipsy?
O fryzjerze opowiem Wam innym razem, bo na różnych etapach naszej podróży każdy z nas wylądował u fryzjera. Dziś będzie o tipsach. Zacznę od tego, że nie mam w domu sprzątaczki ani niańki, mam za to dwójkę małych dzieci. Oznacza to, że nawet beton zejdzie z moich paznokci w ciągu półgodziny, o lakierze i spółce nawet nie wspomnę. Jednak w Trinidadzie postanowiłam, że zrobię właśnie tipsy, potraktujcie to jako poświęcenie dla nauki – badanie lokalnych zwyczajów Kubanek 😉 (Żarty na bok, żeby nie było: nadawanie naukowych terminów dla zwykłych pierdół by zdobyć na to granty i dofinansowania z EU, pozostaje dla mnie powodem do wstydu, a nie oznaką pomysłowości.)
Tipsy w wielu krajach Europy to często jedynie obciach, który idzie w parze ze spodniami w panterkę i białymi kozaczkami. Na Kubie tipsy to to, co się robi, gdy jest się kobietą. To coś na wzór latania po mieście z kubkiem kawy to go. Tipsy na Kubie się po prostu ma, bez znaczenia czy jest się prawniczką czy kucharką. A robienie tipsów, podobnie, jak wyjście do fryzjera, to wydarzenie towarzyskie. Kuba nie jest krajem, w którym na każdym rogu znajdziecie kawiarnię, więc to salony manicure i fryzjerskie zamieniają się w miejsca, do których się chodzi, jeśli się chce poplotkować.
Na robienie moich tipsów jadę bici-taxi z moją przyjaciółką Lisve. Lisve jest prawniczką, ale, że prawnik zarabia na Kubie w ciągu miesiąca tyle, co właściciel casa particulares za kilka dni, jej dni na sali rozpraw należą do przeszłości. Lisve ma najbardziej kosmiczne tipsy, jakie w życiu widziałam, więc postanawiam, że zrobię identyczne.
Salon manicure
Przyjeżdżamy na miejsce. Salon manicure to nic innego, jak stolik z różnymi lakierami na nieotynkowanym górnym piętrze domu. Cieszę się, że to jedynie manicure, a nie robienie tatuażu 😉 Kosmetyki na Kubie są trudno dostępne. Często pochodzą z czarnego rynku lub są przywożone z innych krajów Ameryki Centralnej i Południowej na przykład z Belize.
Wyjaśniamy mojej manikiurzystce, że chcę mieć identyczne paznokcie jak moja przyjaciółka. Przy okazji Lisve mówi, że nasi mężowie zostali z dziećmi, co ewidentnie robi wrażenie. Przysłuchuję się dalszej rozmowie, nie różni się tak właściwie od rozmowy w takich miejscach w innych częściach globu. Mężczyźni, wredne teściowe, zdrada, dzieci z kim innym itd. Po jakimś czasie zaczyna padać i deszcz przecieka przez dach. Kropla po kropli mija czas, a ja zaczynam się czuć jakbym na stałe mieszkała w Trinidadzie.
Tipsy wyszły całkiem fajne. Miałam ochotę je obgryźć już przy pierwszej zmianie pieluszki…
Podziel się: