Zaczynam od tego, co to jest duckface, bo pokolenie, które wie, czym duckface jest i tak niewiele czyta, a pokoleniu, które czyta, pojęcie duckface-u jest w większości obce. Więc duckface to, do dziś dla mnie niezrozumiała, moda na ściąganie ust w dziób kaczki w trakcie pozowania do zdjęć. (Ciągle próbuję rozgryźć tę tajemnicę i pisząc ściągam buzię do duckface-u jak wariatka, oglądając się przy tym w drugim ekranie komputera. Może policzki ma to wciągać czy brodę marszczyć????) I chociaż duckface jest już raczej faux pas, to i tak jest go pełno w kulturze masowej. Robi się duckface, pozuje przy standardach turystycznych i jest się cool. A jeśli ma się być cool na zdjęciach z Bawarii, to oczywiście oprócz duckface-u potrzebne jest piwo i jakiś gadżet z FC Bayern… Ale tu takich zdjęć nie będzie.
Gadając z mamą na Skypie, często słyszę „no, bo ty to w wielkim świecie jesteś,” więc ze specjalną dedykacją dla mojej mamy Bawaria bez duckface-u. Bawaria, w której brzozy szumią jak w Korczach w Wólce, pokrzywa piecze, maki gną się na wietrze i jak się nie patrzy pod nogi, to można wdepnąć w kupę.
Zdjęcia robione w skansenie Haus im Moos (http://www.haus-im-moos.de/). Sceneria wspaniała również na ostatnio modne zdjęcia typu natura-photoshop-„jaki ze mnie fotograf”- dziecko/elf . Ale, że my się za fotografów nie uważamy, a dzieci elfów nie płodzimy, na zdjęciach zamiast wróżek i wianków dajemy wienyk i kropiwu czyli miotłę i pokrzywę …














































2 thoughts on “Bawaria bez duckface-u”
weronika
(21st czerwiec 2017 - 4:32 pm)No rzeczywiście, całkiem swojskie krajobrazy. I takie naturalne, bez upiększeń są najpiękniejsze.
Liza
(30th czerwiec 2017 - 9:13 pm)Fajny tekst – krótki, ale trafny komentarz do zdjęć.